poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 4

-No to idziesz czy nie? - Zapytałem jeszcze raz. Gryfonka dalej milczała - może... - nagle mi przerwała:
-Przez całe siedem lat traktowałeś... - tym razem ja jej przerwałem:
-Zapomnij o tym, byłem ciotą, tak słyszysz to - wziąłem głęboki wdech - ale zapomnij o tym! Chce to naprawić - mówiłem szybko jak oszalały - a tak po za tym to mi się podobasz. - Nie dowierzałem własnym ustom i uszom, że powiedziałem to ostatnie. Moja twarz zrobiła się czerwona a temperatura mojego ciała skoczyła kilka stopni w górę.
-Weź lepiej się prześpij czy coś. - Raczej była dumna z siebie, że to powiedziała i odeszła.
-Daj mi jedyną szanse. - Zatrzymałem ją.
-Odpuść Malfoy. - Dałem sobie spokój i ruszyłem do sklepu spożywczego. Nie jestem tutaj po ciuchy, rzecz jasna, tylko po jakiś alkohol, ciuchy na dyskotekę mam już w domu. 
Niestety spożywczak okazał się niewypałem, więc wyruszyłem do monopolowego.
-Poproszę jedno wino Pierre Riviere, whiskey Jack Daniels oraz dwieście mililitrów wódki Mary Jane. - Sprzedawczyni uśmiechnęła się krzywo i wymamrotała:
-A dowodzik osobisty jest? -Całe szczęście posiadam taki, ponieważ do samolotu bez niego by mnie nie wpuścili.
-A proszę bardzo. - Wyjąłem go z kieszeni i pokazałem kasjerce.
-Nie wygląda pan. - Lekko się zarumieniła, następnie spakowała mój zakup...


Wieczorem przygotowałem w czym chce iść. Ubrania miałem... niezwyczajne jak na mój styl. Przebrałem się i ruszyłem pod pokój mojej hotelowej sąsiadki. Chciałem zapukać, gdy nagle drzwi się otworzyły.
-To jak? Pójdziesz ze mną? - Popatrzyłem Hermionie w oczy. Tylko wzdrygnęła, zamknęła pokój i wyruszyła wzdłuż korytarza, klikając guzik wzywający windę. Dopiero teraz zobaczyłem jak się wystroiła - dość zwyczajnie? Brakuję mi słowa.
Dyskoteka zbliżała się małymi, dla mnie, krokami, więc wróciłem do swojego apartamentu, aby zacząć zabawę a dokładnie wypić coś na rozgrzewkę. Sięgnąłem po kieliszki do wina i napełniłem naczynie do pełna, wykwintne Pierre Riviere wypiłem na trzy łyki. Następnie wziąłem kieliszek do wódki i upiłem Mary Jane jednym łykiem. Rzuciłem zaklęcie czyszczące na naczynia i odłożyłem je na miejsce. Alkohol włożyłem do lodówki, razem z colą, którą wcześniej kupiłem. Wychodząc z pokoju stwierdziłem, że przemycę wódkę na imprezę. 
Postawiłem alkohol na stolę, sięgnąłem po różdżkę i użyłem zaklęcia zmniejszającego:
-Reducio - z końca różdżki wyleciał promyk światła a butelka zmniejszyła się tak, że schowałem ją do converse'a.
Na dole przy recepcji kupiłem wejściówkę. Dyskoteka odbywała się w klubie, który znajdował się w piwnicy pod naszym hotelem.
Ochrona mnie obmacała w celu bezpieczeństwa, sprawdziła czy nie mam broni, narkotyków, alkoholu, który nie może być wprowadzany, ponieważ alkohol spożywany w klubie może być tylko i wyłącznie zakupiony w którymś barze znajdującym się na terenie dyskoteki.
Sala była ogromna, ponoć pomieści w niej się około czterysta osób, w tej chwili było mało ludzi, więc mogłem się rozejrzeć. Odcienie ścian były czerwone, bordowe, czarne i brązowe. W środku jest cztery bary, loże do siedzenia, podesty do tańczenia, rury do tańczenia, reflektory dodające światło, efekty specjalne np. ogień, dym itp., jacuzzi również nie zabrakło. Po prawej stronie przy suficie były szyby i w jednym miejscu schody prowadzące na... plażę. Była ona oczywiście ogrodzona. Na środku plaży stał bar, za nim mały basen, kanapy do siedzenia, wielki podest do tańczenia i również reflektory. Podest dla DJ'a był w środku. Ruszyłem do łazienki, aby powiększyć wódkę. 
-Szlag! - Wyszeptałem, ponieważ zapomniałem kieliszka. Nie ma wyjścia, muszę pić "z gwinta".
Kiedy opuściłem ubikacje ludzi było już ogrom, na szczęście znalazłem szybko Granger. Siedziała przy barze. Kiedy do niej podchodziłem zwróciłem uwagę na muzykę - remixsy popularnych piosenek. W każdym klubie są zremixowane kawałki ale temu DJ'owi wychodziło bardzo dobrze.
Usiadłem obok gryfonki, która mnie nie zauważyła. Upijała łyk shota.
-Nie wiedziałem, że pijesz. - Podskoczyła, chyba nie chciała, żebym wiedział o tym.
-Każdy musi pić, Malfoy. - Powiedziała a następnie zamówiła kolejnego. 
-Ja też poproszę! - Powiedziałem do barmanki. - Taki sam jak koleżanka.
-Koleżanka? - Prychnęła - nie jesteśmy nawet znajomymi. Przecież mnie nienawidzisz. - Uśmiechnęła się. Tym razem jednocześnie wypiliśmy alkohol.
-Wcale nie. Ja chce to naprawić, ty niekoniecznie. - Poprawiła włosy. - Nie zamawiaj już nic, mam wódkę. - Schowała kieliszki do torebki. - Nie wiedziałem, że kradniesz.
-Nie kradnę, pożyczam. - Zaśmialiśmy się i odeszliśmy od baru. 
-Dam ci szanse Mal... - zawahała się -... Draco - dokończyła.
Zajęliśmy miejsce na loży. Hermiona wyciągnęła kieliszki a ja postawiłem wódkę na stół.
-To pijemy - nalałem alkoholu po równo - za nas. - Podniosłem naczynie a potem stuknęliśmy je o siebie. Pierwszy kieliszek poszedł szybko.
-Nienawidzę wódki - powiedziała - ale piję ją, żeby się... - miała chyba przekląć ale zdążył zahamować: -żeby być pijana. Fajna sprawa. - Potem gadaliśmy o przyszłości, co chcemy robić itp. Alkohol nam się skończył i nasze umysły działały już inaczej. Nie byłem pijany, bo przecież dwusetka to mało, ale na pewno nie byłem trzeźwy. Poszliśmy na podest i tańczyliśmy razem, potem Hermiona mnie zaciągnęła na rurę i razem na niej wywijaliśmy.
-Gorąco. - Powiedziała.
-Chodźmy na plażę. - Pasowało nam to, więc tak zrobiliśmy. Do baru nie było wielkiej kolejki, więc usialiśmy.
-Stawiam browara. Jakiego? - Spytałem. Dziewczyna się nie krępowała i od razy powiedziała: 
-Desperados.
-Dwa razy Desperados. - Alkohol w klubach jest zazwyczaj drogi, tu też tak było. Rzuciłem dziesięć dolarów na ladę a w zamian dostaliśmy dwa kufle piwa. Gdy skończyliśmy pić zaczęła się na plaży "piana party" z reflektorów na podest leciała piana. Szybko zaciągnąłem Hermione i zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Alkohol zaczął działać mocniej, taniec przemienił się w dotykanie, najpierw dla zabawy a potem bardziej namiętniej. Piana na nas leciała byliśmy cali od niej mokrzy ale nie przeszkadzało nam to, wręcz przeciwnie cieszyliśmy się. Cała atrakcja trwała około trzydzieści minut, kiedy się skończyła wszyscy się rozeszli i bawili dalej przy barach czy parkiecie.
-Wiesz co? - Spytałem.
-Czego? - Zażartowała.
-Potrzymaj i patrz. - Ściągnąłem nakrycie głowy i podałem dziewczynie zegarek a następnie wskoczyłem do wody w basenie. Woda była przyjemnie chłodna - ochłodziła mnie. Wynurzyłem się, Hermiona się śmiała, miałem wychodzić, gdy nagle gryfonka skoczyła na bombę do wody. Przytuliła się do mnie i powiedziała:
-Trzeba korzystać z wakacji, za niedługo wracamy do Hogwartu. - Wyszliśmy z wody, zostawiłem czapkę i zegarek na ziemi, ponieważ nie chciało mi się ich brać, jestem Malfoy tzn., że kupie nowe rzeczy. - Chce coś jeszcze kupić w barze i wracam do pokoju. - Zawiadomiła. 
-To ja również będę się zmywał, ale najpierw stawiam ci coś w barze, co tylko chcesz. - Pociągnąłem ją za rękę. Powietrze było bardzo przyjemne, sprzyjało wszystkim w klubie.
-Ja poproszę piwo Somersby porzeczkowe.
-Ja proszę o Desperados'a. - Zostaliśmy obsłużeni szybko. 
Kiedy skończyliśmy gryfonka poszła skorzystać z ubikacji a ja odniosłem za nią kieliszki. Spotkaliśmy się przy wyjściu. Brązowooka zaczęła nucić hymn Stanów Zjednoczonych, stwierdziłem, że do niej dołączę i dopiero przy windzie zapadła cisza.
-Masz jeszcze jakiś alkohol? - Zapytała. - Wiem, że masz.
-No tak się składa, że mam.
-No to pijemy jeszcze!
-Nie wiem czy to dobry pomysł - zaśmiałem się - seplenisz i jąkasz się, poza tym wyglądasz... - Przerwała mi:
-Co ty możesz wiedzieć a teraz bez dyskusji idziemy do ciebie! - Podskoczyła.
Namówiła mnie na alkohol, jestem łatwy pod wpływem.
-Wino czy whiskey? 
-Whiskey! Ognista? - Usiadła na krześle.
-Nie, Jack Daniels. - Oznajmiłem.
-Co się z tobą dzieje? Ty i mugolska rzecz? - Zaśmiała się. Położyłem na stole dwie średnie szklanki, cole i butelkę Jack Daniels'a. Alkohol mieszaliśmy colą. Bardzo mi zasmakowała ta mieszanką. Wypiliśmy połowę i stwierdziliśmy, że dość. Doszła godzina czwarta.
-Zbieram się. - Ruszyła w stronę drzwi a ja za nią. Otworzyłem jej przejście do korytarza a ona nagle mnie pocałowała. -Albo zostanę jeszcze trochę - i znów wpoiła mi się w usta. Jedną ręką ją dotykałem a drugą zamknąłem drzwi. Pocałunki były gorące, już sam nie wiem które pchało się w stronę łóżka. W końcu upadliśmy na nie, gdy gryfonka zaczęła ściągać ciuchy - moje i swoje. Zostałem tylko w spodniach a dziewczyna w bieliźnie.
-Hermiono lepiej nie! Jesteś pijana. - Popatrzyła się na mnie.
-Chcesz? Bo ja chce. - Kiedy to powiedziała nie było odwrotu.
Nagle byliśmy całkiem nadzy, widziałem jej wszystkie wdzięki usiadła mi na nogach a ja wyciągnąłem z szafki prezerwatywę.


Następnego ranko obudziłem się z czymś ciepłym co mnie obejmowało. Otworzyłem oczy i spanikowałem. Przytulało się do mnie naga Hermiona Granger a żeby było tego mało ja też byłem nagi! Poruszyłem się delikatnie a ona się obudziła. Podskoczyła zabierając całą kołdrę zasłaniając swoje ciało a odsłaniając moje wdzięki. 
-Ej! - Krzyknąłem a kiedy zorientowała się, że nie jestem w bieliźnie zasłoniła swoje oczy. Szybko zarzuciłem na siebie bokserki.
-Coś ty narobił? - Usiadłem obok niej.
-Ja? Nic! - Odpowiedziałem zszokowany. Uderzyła mnie z liścia w twarz.
-Spaliśmy nago! Razem! - Była zdenerwowana. - Kretynie, dupku! Zaciągnąłeś pijaną dziewczynę do łóżka! - W jej oczach pojawiły się łzy.
-Spokojnie! Ja nic nie pamiętam! Może... tylko tak spaliśmy? - Wpadła w furię.
-Jak wytłumaczysz tą zużytą prezerwatywę? To jakiś głupi sen - próbowała się uspokoić - zaraz się obudzisz. - Zaczęła się szczypać po rękach. - Dlaczego się nie budzisz.
-Uspokój się! - Krzyknąłem.
-Zamknij się gnojku! - Warknęła. - Najgorsze jest to, że zdradziła Rona! - Wpadła w paranoję i zaczęła ryczeć jak dziecko.


~~~~

Udało się! Rozdział miał być na luzie i myślę, że mi wyszło teraz czekamy na rozdział Halszki :)



sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 3


The dreams in which I'm dying
Are the best I've ever had.

Po chwili była ciemność…

Otworzyłam oczy, lecz po chwili znów je zamknęłam, gdyż światło bardzo mocno raziło mnie w oczy.

 Pamiętałam tylko jak fala mnie przykryła…

Co dalej?

Otworzyć oczy?

Czy lepiej nie dawać znaku że się  obudziłam?

-No dalej Granger - powiedział dobrze mi znany głos.

Otworzyłam oczy i ujrzałam jego stalowoszare tęczówki . Mężczyzna wyraźnie odetchnął z ulgą.

-Co ty sobie myślisz, Granger?!

-Nie krzycz i tak już mnie głowa boli.

Westchnął i wstał. Również wstałam, ale po chwili musiał mnie przytrzymać, gdyż zakręciło mi się w głowie.

- Idź do hotelu.

Posłuchałam go, po czym chwiejnym krokiem doszłam do pokoju. Był to wielki apartament z wyjściem na ogromny taras. Znajdujące się rzeczy były w odcieniach brązowo kremowych. Przy ścianie stało wielkie, dwuosobowe łóżko, a obok brązowa szafa z książkami. Poszłam do łazienki, wzięłam apteczkę i usiadłam na łóżku. Z pudełka wyciągnęłam leki, które zażyłam. Położyłam się na łóżku. Zasnęłam.

Dzień później…

Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zakładając że to obsługa ze śniadaniem, krzyknęłam  proszę, i przykryłam się kołdrą po czubek głowy.

-Jak się czujesz?

Aż pisnęłam.

-Malfoy?! Co ty  tu robisz?! - zapytałam niezbyt mądrze, w końcu sama go wpuściłam. Odsłoniłam głowę i zlustrowałam go wzrokiem. Był ubrany dość luźnie jak na arystokratę .

Popatrzył na mnie wzrokiem który mówił: Ty serio jesteś głupia.

-Jak się czujesz? - ponowił pytanie.

Zastanowiłam się przez chwilę. Bolała mnie głowa, to jasne, i było mi niedobrze. Właśnie w tym momencie pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Co prawda nie miałam czym, ale żółć…

-Hermiona?

Momentalnie przestałam pochylać się nad muszlą. Czy on powiedział Hermiona? A nie Granger, szlamo? Wypłukałam szybko usta, i z dziwną miną wyszłam do pokoju.

-Coś nie tak?

Nic nie odpowiedziałam, tylko poszłam do szafy, wzięłam ciuchy i ubrałam się.

-W sumie to kręci mi się w głowie, i mam mdłości. Plus do tego, dlaczego Hermiona? Nie szlama?

Na pierwszy rzut oka było widać że go zraniłam.

-Przepraszam. - Spuściłam głowę - Ta zmiana… to jest dla mnie coś nowego. Nie dziw się jak będę jakaś… wkurzająca.

-Nie tłumacz się. Rozumiem. - I wyszedł.

Patrzyłam na drzwi ze śmieszną miną. Coś powiedziałam nie tak?

Zdecydowałam, że pójdę na miasto. Wyszłam z hotelu, i ruszyłam w stronę wielkiej galerii, która przywiązała mój wzrok. Weszłam do środka i weszłam do pierwszego lepszego sklepu. Był to sklep z sukienkami. Och, jak dobrze się złożyło! Dzisiaj miałam zamiar iść na dyskotekę, więc kupie sobie sukienkę.

-Witam, w czym mogę pomóc? - Podeszła do mnie starsza pani.

-Szukam sukienki na dyskotekę.

Kobieta zlustrowała mnie wzrokiem, co nie było zbyt miłe.

- Mam coś dla pani - powiedziawszy to poszła między wieszaki. Wróciła po chwili niosąc ze sobą śliczną sukienkę. ( w załączniku jest pokazany cały zestaw dpw. autorki)

-Dziękuję, pójdę przymierzyć. - Weszłam do przebieralni. Okazało się, iż sukienka leżała na mnie idealnie! Wyszłam; podeszłam do kasy. Nie zdziwiłam się jak w galerii zobaczyłam Malfoya, który zmierzał w stronę tego sklepu, gdyż zobaczył mnie.

-No, no Granger. Widzę, że ma się gust.

- W odróżnieniu do ciebie, Malfoy - prychnęłam.

Arystokrata zaśmiał się.

-I język ci się wyostrzył.

Nie odezwałam się na tą zaczepkę, tylko zapłaciłam i wyszłam.

- Ej! Nie ładnie tak zostawiać kolegi.

-Kolegi?

-Idziesz dzisiaj na dyskotekę?- puścił moje pytanie mimo uszu.

Kiwnęłam głową.

- Nie chciałabyś iść ze mną...?

Zamurowało mnie.

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 2

Kobieta, która siedziała obok mnie, wydawała się znajomo. Może miała z dziewiętnaście lat, niestety nie zdążyłem jej się przyjrzeć, ponieważ szybko odwróciła głowę jakby czegoś się przestraszyła. Poprawiłem swój, oczywiście, garnitur z najbogatszego sklepu w Londynie, niestety mi to nie odpowiada, przecież jestem Malfoy a ja nie powinienem pokazywać się w mugolskich szmatach.
Starałem się nie zwracać uwagi na dziewczynę która siedziała obok mnie. Kiedy zaspała, straciła władzę nad ciałem, a jej głowa obróciła się w moją strony. Wyglądało to trochę śmiesznie, aczkolwiek przyjrzałem się jej dokładniej... to... Granger? Na myśl by mi nie przyszło, że tak wyładniała. Ostatnim razem widziałem ją podczas II Bitwy o Hogwart. Wspomnienia, których starałem się pozbyć powróciły w mig, tak jakby ktoś jednym pstryknięciem palca mógł zniszczyć całe godziny, jednakże spróbowałem się skupić teraz na Hermio... Granger.
-Nie powiem wyładniałaś. - Wypowiedziałem te słowa na głos ale cichutko. Postanowiłem obudzić dziewczynę, tym bardziej, że wygląda przerażająco śmiesznie ale też i uroczo. - Hola! Hola! Wstawaj panienko! - Wykrzyczałem dość głośno a połowa samolotu sprowadziło swój wzrok na mnie. No i na co się patrzą te szlamy?
-Co!? Już... gdzie!? Wylądowałam? - Popatrzyłem na nią jak na dziwadło a Hermiona uderzyła się lekko ręką o twarz. - Malfoy? Jak nie miło ciebie widzieć. - Już zrobiło się nie miło.
-Ej słuchaj, to co było to przeszłość? Rozumiesz? - Granger popatrzyła na mnie wściekle i odezwała się ironicznie:
-Doprawdy? - Złapała moją lewą rękę i podwinęła garnitur do góry, po czym wskazała mój mroczny znak. Syknąłem, zepchałem jej dłoń i zawinąłem garnitur z powrotem.
-Nie umiem się go pozbyć. Uwierz mi. - Wyciągnęła słuchawki z uszu, by lepiej mnie słyszeć.
-To nie zmienia faktu, że byłeś kretynem - burknęła, poprawiając włosy - poprawka, dalej nim jesteś! - Dogryzła mi i wyjrzała przez okno. Było już ciemno. W samolocie rozległ się głos alarmu, oznaczającego, że za paręnaście minut będziemy już na Karaibach. 


Hotel miałem już zarezerwowany, więc po tym jak odebrałem swoje bagaże i wreszcie opuściłem to lotnisko ruszyłem w jego stronę. Ludzi było mało, więcej przyjeżdża pod koniec sierpnia, ponieważ ceny są tańsze, aczkolwiek ja jestem Malfoy i mogę wszystko. 

Zza rogu ujawnił się mój hotel, który stał dosłownie na plaży. Na zdjęciach był pokazany duży basen na dziedzińcu i pokoje z dużymi łóżkami, balkonami i luksusowymi łazienkami. Przy recepcji odebrałem swoją kartę, pokój nr trzysta jedenaście, który znajduję się na ostatnim piętrze. Wchodzę do windy, gdy nagle widzę dziewczynę która wbiega błyskawicznie do małego pomieszczenia, które przeniesie nas na górę.  
-Ten sam hotel? To chyba kpina. - Powiedziała... Granger!? Dopiero teraz zorientowałem się, że to ona. 
-Jaki masz numer pokoju? - Spytałem obojętnie.
-Trzysta dziesięć. - Odpowiedziała oburzona. Nie odzywałem się, żeby zrobić jej niespodziankę. Wcisnąłem guzik i widna wywindowała nas na ostatnie piętro. Krok w krok szedłem za nią, kiedy wkładała kartę do dziurki ja zrobiłem to samo. Drzwi mieliśmy dokładanie na przeciwko siebie. - Ty sobie chyba żartujesz? - Powiedziała zawiedziona. Nic się nie odezwałem bo w ciągu dalszym próbowałem otworzyć drzwi.
-Pomożesz mi? - Zaśmiała się ze mnie.
-Robisz to tak. - Przesunęła kartę w wąskiej szparce i drzwi się otworzyły. - Robisz to samo gdy chcesz je zamknąć. - Dała mi znać i zniknęła w swoim pokoju. Wparowałem do środka i zamknąłem drzwi, odwróciłem się i ujrzałem coś wspaniałego. Pokój. Po mojej prawej znajdowały się drzwi do łazienki a na wprost wielkie szklane drzwi na własny balkon! Na dodatek z grillem i dwoma leżakami. Łóżko było naprawdę wielkie, w informacjach pisało, że jest ono dwu osobowe ale patrząc teraz mogłoby się zmieścić tam co najmniej  cztery osoby! Dwie szafki nocne po oby stronach łóżka były białe, tak jak praktycznie cały pokój. Na przeciwko łoża znajdowała się plazma wisząca na ścianie. Przy wejściu do pokoju w ścianie była wbudowana wielka szafa, odsuwana z dużymi lustrami. Stwierdziłem, że się rozpakuję bo przyjechałem w końcu na cały MIESIĄC, czyli wracam dwudziestego czwartego sierpnia. Urządziłem się po swojemu i zachowałem spory porządek, ponieważ wszystko pochowałem do szuflad i szafy, resztę zostawiłem w torbach, które przyniosła mi służba.
-Dobra teraz czas na łazienkę! - Powiedziałem sam do siebie, bardzo podekscytowany. Łazienka była zachowana w kolorach bieli i mięty. Nie wierzyłem własnym oczom. W lewym rogu stała wielką wanna z funkcją jacuzzi a po prawej prysznic, obok znajdował się klop i umywalka. Z całej łazienki można by zrobić saunę bo jest taka możliwość, aczkolwiek nie będzie mi się chciało wynosić co chwilę ręczników i innych rzeczy, aby nie stały się wilgotne. Kurcze, skąd Granger stać na taki hotel? Przecież jest pięciogwiazdkowy. 
Wziąłem szybki, orzeźwiający prysznic po bardzo długiej podróży, która o dziwo nie było jakoś niezwykle męcząca, aczkolwiek mam ochotę na relaks. Dobrze, że wykupiłem pakiet za 3,5 miliona funtów bo teraz mogę robić co żywnie mi się podoba. Ubrałem swoje granatowe trampki i niebiesko białe spodenki kąpielowe. 
Wyszedłem z pokoju pół nagi i dokładnie zamknąłem drzwi, tak jak pokazywała mi to Granger. W recepcji zostawiłem tak zwany ,,klucz" do pokoju i swój mugolski dowód osobisty aby potem mógł wejść z powrotem do swojego pokoju. Ba! Teraz mogę to nazwać apartamentem. 
Recepcjonistce rzuciłem dwa słowa, że kiedy wrócę chce aby w moim pokoju znajdowała się lodówka i mini kuchenka. 
Na prywatnej plaży hotelu, zająłem leżak i zamówiłem drinka. Oby Granger nie przyszła bo nie może mnie zobaczyć w takim stroju. Zamknąłem oczy i zaspałem.


-Zaraz się przypalisz, bogaczu. - Obudziła mnie. To Granger. - Idę pływać, pa. - Spojrzałem na nią. Była ubrana w seksowną czerwień w strój kąpielowy dwuczęściowy. Urosły jej piersi. Kiedy się odwróciła jej pośladki lekko podskakiwały, gdy szła w stronę morza. 
-Niezła jesteś. - Wyszeptałem, tak aby nie usłyszała. 
Zaczęła wchodzić coraz głębiej do wody. Nadchodziła fala nie za duża ale szybka. Uderzyła ją i z początku zacząłem się śmiać ale nie było mnie do śmiechu, gdy nie wynurzała się po dłuższej chwili...

~~~~~~~~

Ok rozdział 2 pojawił się dość szybko. Teraz czekamy na rewanż Halszki :3

Rozdział 1

Dwudziesty czwarty lipiec. Data wyjazdu na wakacje. Wczoraj poszłam spać dość późno, ale wstałam bardzo wcześnie. Otworzyłam swoje brązowe oczy, i uśmiechnęłam się do siebie. To będzie wspaniały dzień. Przeciągnęłam się, i ruszyłam w strone łazienki. Przyjrzałam się sobie w dużym lusterku. Przez te kilka lat bardzo się zmieniłam. Moim największym atutem były niemałe piersi. Biodra zaokrągliły się, a moje długie i zgrabne nogi dodawały mi uroku. Włosy niegdyś wyglądające jak jedna wielka katastrofa, teraz były piękne, a co najlepsze- proste.
   Szykowałam się dobre półtora godziny, gdy do mojego apartamentu znajdującego się na obrzeżach Londynu zadzwonił dzwonek. Zakładając że to Ron, wyszłam w szlafroku. Jakie było moje zdziwnienie, gdy w drzwiach zamiast Rona zobaczyłam... Blaisa Zabiniego. Tak zwany Casanova Hogwartu numer dwa. Zakładam że wiecie że numer jeden to ten tleniony idiota.
-Blaise? Co ty tu robisz? Przyszedłeś sprawdzić jak ma sie szlamowata Granger?
-Ja... Nie... Może ja pójde.
Może przesadziłam?
-Stój. Przepraszam. Przesadziłam,ale nie obwiniaj mnie za to... Po prostu mam dość tego wszystkiego. Po zabicu Voldemorta powinno zmienić, ale ten twój arystokratyczny dupek- tu zrobiłam krótką przerwe- Malfoy, nic sobie z tego nie robi. Myśli, że czystość krwi jest najważniejsza.
-Hermiona... Ja przyszedłem w dość nietypowej sprawie.
- Wejdźmy.
Wpuściłam go do środka, prowadząc do salonu.
-No nieźle się tu urządziłaś.
Nic nie odpowiedziałam.
-Ognistej?
-Jasne, dzięki.
Ruszyłam w strone barku. Zdziwiłam się gdy go otworzyłam.
Czyżby skończył mi się zapas? Lecz później przypomniałam sobie o skrytce w moim pokoju.
-Zaraz wracam.
Weszłam po schodach do mojego pokoju. Był on w odcieniach niebiesko fioletowych. Na środku stało ogromne wodne łóżko, a obok czarna szafka. Pokój był wyklejany plakatami różnych rockowych i heavy metalowych zespołów. Przy ścianie stała wielka szafa z moimi ubraniami.
   Otworzyłam skrytke i wyjełam alkohol. Przy okazji się ubrałam.
Zeszłam na dół, zaklęciem przywołam szklanki z kuchni i nalałam.
-To o czym chciałeś rozmawiać?
-Bo... Ja chciałem cie przeprosić... Za to wszystko.
-Hm... No wiesz...
-Nie spodziewam się że mi wybaczysz...
-Ależ ja ci wybaczam.
-Serio?!
-Oczywiście. Tylko nigdy nie wybaczę tlenionemu.
-Najlepszym sposobem na nienawiść, jest miłość.- mrukną do siebie.
-Słyszałam- zaśmiałam się.
Puścił to mimo uszu.
-Dobra, ja się będę zbierał, bo widze że gdzieś wyjeżdżasz-  wskazał głową na walizki króre stały pod ścianą przy drzwiach.
-Y... Tak. Jade na wakcje odpocząć od wszystkiego.
-A gdzie?
-Na Karaiby.
Zabini zerknął na mnie.
-Coś nie tak?- zapytałam
-Nie, nic. Tylko tam właśnie dzisiaj leci Malfoy...
-Co?!
-No tak. O dwunastej ma samolot.
-Na Godryka... Ja też!
Blaise popatrzył na zegarek wiszący nad kominkiem.
-Masz pół godziny.
Zerwałam się i szybko wzięłam walizki.
-Blaise przepraszam musze pędzić.
Przeszliśmy przez drzwi.
-Miłych wakacji- usłyszałam i się deportowałam na lotnisko.
Po odprawie wsiadłam do samolotu i zaczęłam się rozglądać, szukając blond włosej czupryny. Poszukiwania poszły na marne, lecz gdy tylko się na chwilę odwróciłam w strone okna, ktoś usiadł koło mnie. Tym kimś nie był kto inny jak Draco, który nie zdawał siebie sprawy koło kogo siedzi. I niech tak zostanie pomyślała Hermiona i wyciągnęła mugolski odtwarzacz muzyki. Włączyła na I see fire Eda Sheerana i przymknęła oczy żując gumę. Po chwili samolot unosił się w powietrzu, a piosenka zmieniła się na Muse Madness. Kątem oka zerknęła na towarzysza, który również na nią patrzył. Kobieta szybko odwróciła głowę, udając że patrze na widoki.
___________
No i mamy pierwszy rozdział za sobą! Następny pisze Kamil :)