Dwudziesty czwarty lipiec. Data wyjazdu na wakacje. Wczoraj poszłam spać dość późno, ale wstałam bardzo wcześnie. Otworzyłam swoje brązowe oczy, i uśmiechnęłam się do siebie. To będzie wspaniały dzień. Przeciągnęłam się, i ruszyłam w strone łazienki. Przyjrzałam się sobie w dużym lusterku. Przez te kilka lat bardzo się zmieniłam. Moim największym atutem były niemałe piersi. Biodra zaokrągliły się, a moje długie i zgrabne nogi dodawały mi uroku. Włosy niegdyś wyglądające jak jedna wielka katastrofa, teraz były piękne, a co najlepsze- proste.
Szykowałam się dobre półtora godziny, gdy do mojego apartamentu znajdującego się na obrzeżach Londynu zadzwonił dzwonek. Zakładając że to Ron, wyszłam w szlafroku. Jakie było moje zdziwnienie, gdy w drzwiach zamiast Rona zobaczyłam... Blaisa Zabiniego. Tak zwany Casanova Hogwartu numer dwa. Zakładam że wiecie że numer jeden to ten tleniony idiota.
-Blaise? Co ty tu robisz? Przyszedłeś sprawdzić jak ma sie szlamowata Granger?
-Ja... Nie... Może ja pójde.
Może przesadziłam?
-Stój. Przepraszam. Przesadziłam,ale nie obwiniaj mnie za to... Po prostu mam dość tego wszystkiego. Po zabicu Voldemorta powinno zmienić, ale ten twój arystokratyczny dupek- tu zrobiłam krótką przerwe- Malfoy, nic sobie z tego nie robi. Myśli, że czystość krwi jest najważniejsza.
-Hermiona... Ja przyszedłem w dość nietypowej sprawie.
- Wejdźmy.
Wpuściłam go do środka, prowadząc do salonu.
-No nieźle się tu urządziłaś.
Nic nie odpowiedziałam.
-Ognistej?
-Jasne, dzięki.
Ruszyłam w strone barku. Zdziwiłam się gdy go otworzyłam.
Czyżby skończył mi się zapas? Lecz później przypomniałam sobie o skrytce w moim pokoju.
-Zaraz wracam.
Weszłam po schodach do mojego pokoju. Był on w odcieniach niebiesko fioletowych. Na środku stało ogromne wodne łóżko, a obok czarna szafka. Pokój był wyklejany plakatami różnych rockowych i heavy metalowych zespołów. Przy ścianie stała wielka szafa z moimi ubraniami.
Otworzyłam skrytke i wyjełam alkohol. Przy okazji się ubrałam.
Zeszłam na dół, zaklęciem przywołam szklanki z kuchni i nalałam.
-To o czym chciałeś rozmawiać?
-Bo... Ja chciałem cie przeprosić... Za to wszystko.
-Hm... No wiesz...
-Nie spodziewam się że mi wybaczysz...
-Ależ ja ci wybaczam.
-Serio?!
-Oczywiście. Tylko nigdy nie wybaczę tlenionemu.
-Najlepszym sposobem na nienawiść, jest miłość.- mrukną do siebie.
-Słyszałam- zaśmiałam się.
Puścił to mimo uszu.
-Dobra, ja się będę zbierał, bo widze że gdzieś wyjeżdżasz- wskazał głową na walizki króre stały pod ścianą przy drzwiach.
-Y... Tak. Jade na wakcje odpocząć od wszystkiego.
-A gdzie?
-Na Karaiby.
Zabini zerknął na mnie.
-Coś nie tak?- zapytałam
-Nie, nic. Tylko tam właśnie dzisiaj leci Malfoy...
-Co?!
-No tak. O dwunastej ma samolot.
-Na Godryka... Ja też!
Blaise popatrzył na zegarek wiszący nad kominkiem.
-Masz pół godziny.
Zerwałam się i szybko wzięłam walizki.
-Blaise przepraszam musze pędzić.
Przeszliśmy przez drzwi.
-Miłych wakacji- usłyszałam i się deportowałam na lotnisko.
Po odprawie wsiadłam do samolotu i zaczęłam się rozglądać, szukając blond włosej czupryny. Poszukiwania poszły na marne, lecz gdy tylko się na chwilę odwróciłam w strone okna, ktoś usiadł koło mnie. Tym kimś nie był kto inny jak Draco, który nie zdawał siebie sprawy koło kogo siedzi. I niech tak zostanie pomyślała Hermiona i wyciągnęła mugolski odtwarzacz muzyki. Włączyła na I see fire Eda Sheerana i przymknęła oczy żując gumę. Po chwili samolot unosił się w powietrzu, a piosenka zmieniła się na Muse Madness. Kątem oka zerknęła na towarzysza, który również na nią patrzył. Kobieta szybko odwróciła głowę, udając że patrze na widoki.
___________
No i mamy pierwszy rozdział za sobą! Następny pisze Kamil :)
SUPER CZEKAM NA 2 ROZDZIAŁ *-*
OdpowiedzUsuń