sobota, 21 czerwca 2014
Rozdział 3
The dreams in which I'm dying
Are the best I've ever had.
Po chwili była ciemność…
Otworzyłam oczy, lecz po chwili znów je zamknęłam, gdyż światło bardzo mocno raziło mnie w oczy.
Pamiętałam tylko jak fala mnie przykryła…
Co dalej?
Otworzyć oczy?
Czy lepiej nie dawać znaku że się obudziłam?
-No dalej Granger - powiedział dobrze mi znany głos.
Otworzyłam oczy i ujrzałam jego stalowoszare tęczówki . Mężczyzna wyraźnie odetchnął z ulgą.
-Co ty sobie myślisz, Granger?!
-Nie krzycz i tak już mnie głowa boli.
Westchnął i wstał. Również wstałam, ale po chwili musiał mnie przytrzymać, gdyż zakręciło mi się w głowie.
- Idź do hotelu.
Posłuchałam go, po czym chwiejnym krokiem doszłam do pokoju. Był to wielki apartament z wyjściem na ogromny taras. Znajdujące się rzeczy były w odcieniach brązowo kremowych. Przy ścianie stało wielkie, dwuosobowe łóżko, a obok brązowa szafa z książkami. Poszłam do łazienki, wzięłam apteczkę i usiadłam na łóżku. Z pudełka wyciągnęłam leki, które zażyłam. Położyłam się na łóżku. Zasnęłam.
Dzień później…
Rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zakładając że to obsługa ze śniadaniem, krzyknęłam proszę, i przykryłam się kołdrą po czubek głowy.
-Jak się czujesz?
Aż pisnęłam.
-Malfoy?! Co ty tu robisz?! - zapytałam niezbyt mądrze, w końcu sama go wpuściłam. Odsłoniłam głowę i zlustrowałam go wzrokiem. Był ubrany dość luźnie jak na arystokratę .
Popatrzył na mnie wzrokiem który mówił: Ty serio jesteś głupia.
-Jak się czujesz? - ponowił pytanie.
Zastanowiłam się przez chwilę. Bolała mnie głowa, to jasne, i było mi niedobrze. Właśnie w tym momencie pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Co prawda nie miałam czym, ale żółć…
-Hermiona?
Momentalnie przestałam pochylać się nad muszlą. Czy on powiedział Hermiona? A nie Granger, szlamo? Wypłukałam szybko usta, i z dziwną miną wyszłam do pokoju.
-Coś nie tak?
Nic nie odpowiedziałam, tylko poszłam do szafy, wzięłam ciuchy i ubrałam się.
-W sumie to kręci mi się w głowie, i mam mdłości. Plus do tego, dlaczego Hermiona? Nie szlama?
Na pierwszy rzut oka było widać że go zraniłam.
-Przepraszam. - Spuściłam głowę - Ta zmiana… to jest dla mnie coś nowego. Nie dziw się jak będę jakaś… wkurzająca.
-Nie tłumacz się. Rozumiem. - I wyszedł.
Patrzyłam na drzwi ze śmieszną miną. Coś powiedziałam nie tak?
Zdecydowałam, że pójdę na miasto. Wyszłam z hotelu, i ruszyłam w stronę wielkiej galerii, która przywiązała mój wzrok. Weszłam do środka i weszłam do pierwszego lepszego sklepu. Był to sklep z sukienkami. Och, jak dobrze się złożyło! Dzisiaj miałam zamiar iść na dyskotekę, więc kupie sobie sukienkę.
-Witam, w czym mogę pomóc? - Podeszła do mnie starsza pani.
-Szukam sukienki na dyskotekę.
Kobieta zlustrowała mnie wzrokiem, co nie było zbyt miłe.
- Mam coś dla pani - powiedziawszy to poszła między wieszaki. Wróciła po chwili niosąc ze sobą śliczną sukienkę. ( w załączniku jest pokazany cały zestaw dpw. autorki)
-Dziękuję, pójdę przymierzyć. - Weszłam do przebieralni. Okazało się, iż sukienka leżała na mnie idealnie! Wyszłam; podeszłam do kasy. Nie zdziwiłam się jak w galerii zobaczyłam Malfoya, który zmierzał w stronę tego sklepu, gdyż zobaczył mnie.
-No, no Granger. Widzę, że ma się gust.
- W odróżnieniu do ciebie, Malfoy - prychnęłam.
Arystokrata zaśmiał się.
-I język ci się wyostrzył.
Nie odezwałam się na tą zaczepkę, tylko zapłaciłam i wyszłam.
- Ej! Nie ładnie tak zostawiać kolegi.
-Kolegi?
-Idziesz dzisiaj na dyskotekę?- puścił moje pytanie mimo uszu.
Kiwnęłam głową.
- Nie chciałabyś iść ze mną...?
Zamurowało mnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz